top of page

Ja nauczycielka – ja mama, czyli o dwujęzyczności zamierzonej słów kilka


Opowiem Wam historię... Historię, która mnie rozbawiła, zaintrygowała i zainspirowała zarazem. Historię, która pokazuje, że można czerpać dumę z rzeczy nieoczywistych.

Mój znajomy (też anglista) ma synka, obecnie kilkulatka. Natomiast, gdy synek ów miał ponad roczek, pewnego dnia został sam w domu z tatą. Spędzali sobie miło czas, aż nastąpiło zdarzenie natury pieluszkowej i o swego rodzaju aromacie, co niektórych tatusiów (nie wiedzieć czemu) odstręcza od podjęcia działań mających na celu neutralizację przyczyny dyskomfortu latorośli.

Tak było też i w tym przypadku. Mój znajomy zwlekał ze zmianą pieluszki w nadziei, że jego małżonka niebawem wróci i uratuje całą rodzinę niczym super bohaterka. Nadzieja jednakże okazała się płonna i tatuś z oporami ale musiał pieluszkę zmienić. Gdy tylko jego oczom ukazała się zawartość tejże, jego reakcją były słowa: "Oh sh**!". Synek znajomego w tym momencie wykazał się niebywałym zapałem do nauki i ochoczo zaczął powtarzać "Oh sh**! Oh sh**!". I tak powtarzał do powrotu swojej mamy, która osłupiała stanęła w drzwiach, nie rozumiejąc skąd taka zmiana u jej dziecka. Tymczasem tatusia rozpierała duma...

I od tego momentu zaczął do synka mówić tylko po angielsku. A synek z jednakową łatwością wypowiada się po polsku i po angielsku i w tym przypadku mamy do czynienia z czymś, co nazywa się dwujęzycznością zamierzoną lub inaczej nienatywną.

Czym jest dwujęzyczność nienatywna / zamierzona?

Mówimy o niej wtedy, gdy rodzice podejmują świadomą decyzję, że jedno z nich będzie się komunikować z dzieckiem w obcym języku. Przy czym, jak można się domyślić, żadne z rodziców nie jest rodzimym użytkownikiem tegoż języka.

Kiedy zacząć?

Jak najwcześniej! Można już przed narodzinami, zaraz po, gdy dziecko ma kilka tygodni lub miesięcy. Najlepiej zacząć zanim dziecko skończy trzy latka - do tego wieku najłatwiej rozwinąć u dziecka poziom znajomości języka obcego równy poziomowi znajomości języka ojczystego. Jednakże w tym wypadku oba języki będą ojczystymi!

Jak do tego podejść?

Metod jest kilka.

Najskuteczniejszą jest OPOL, czyli One Person (Parent) One Language. A więc każdy z rodziców konsekwentnie używa jednego języka w komunikacji z dzieckiem. Trudnością jest tu konieczność bycia konsekwentnym. Jest to metoda, którą chcę zastosować z moim dzieckiem. W gruncie rzeczy już idę w tym kierunku, na razie brakuje mi tylko konsekwencji 😉

Kolejną możliwością jest Mixed Language Policy, w której to dowolnie mieszamy oba języki, a ściślej przechodzimy raz na jeden, raz na drugi.

Trzecią opcją jest minority language at home, czyli w tym wypadku komunikacja w języku angielskim odbywa się w domu, a poza nim dziecko wystawione jest na język polski.

Ponadto, możemy wybrać opcję one time, one place – czyli używanie np. języka angielskiego zawsze o określonej porze dnia lub w określonym miejscu.

W gruncie rzeczy, niezależnie od metody ważna będzie konsekwencja, gdyż bez niej nie osiągniemy zamierzonych rezultatów.

Klucze...

Jeśli zastanawiacie się, jaki z tym wszystkim związek mają klucze na załączonej fotografii, już spieszę z odpowiedzią. Kluczem do sukcesu we wprowadzaniu dwujęzyczności jest konsekwencja, a z kolei dwujęzyczność może być kluczem do sukcesu Twojego dziecka. I nie oszukujmy się, znajomość języków jest kluczem do zrozumienia świata i innych ludzi, a także do większej tolerancji i otwartości.

Co dalej?

W kolejnych wpisach bardziej szczegółowo omówię niektóre z metod oraz opiszę moje doświadczenia w tym temacie. Jeśli macie jakieś przemyślenia lub sugestie tematów, dajcie znać w komentarzach.

Comments


bottom of page